siÄ
w miÅosnym pożÄ
daniu doâ
zanim zadzwoni budzik.
Â
Co na to wszystko autorzy senników,
badacze onirycznych symboli i wróżb,
lekarze z kozetkami do psychoanalizâ
jeÅli coÅ im siÄ zgadza,
to tylko przypadkiem
i z tej tylko przyczyny,
że w naszych Ånieniach,
w ich cieniach i lÅnieniach,
w ich zatrzÄsieniach, niedoprzewidzeniach,
w ich odniechceniach i rozprzestrzenieniach
czasem nawet uchwytny sens
trafiÄ siÄ może.
Â
we wax eloquent in unknown tongues,
talking not with just anyone, but with the dead.
Â
And as a bonus, despite our own freedom,
the choices of our heart, our tastes,
we're swept away
by amorous yearnings forâ
and the alarm clock rings.
Â
So what can they tell us, the writers of dreambooks,
the scholars of oneiric signs and omens,
the doctors with couches for analysesâ
if anything fits,
it's accidental,
and for one reason only,
that in our dreamings,
in their shadowings and gleamings,
in their multiplings, inconceivablings,
in their haphazardings and widescatterings
at times even a clear-cut meaning
may slip through.
W DYLIŻANSIE
Wyobraźnia kazaÅa mi odbyÄ tÄ podróż.
Na dachu dyliżansu moknÄ
pudÅa i paczki.
W Årodku Åcisk, haÅas, zaduch.
Jest gospodyni gruba i spocona,
myÅliwy w dymach fajki i z martwym zajÄ
cem,
l'abbe chrapiÄ
cy z gÄ
siorkiem wina w objÄciach,
piastunka z niemowlÄciem czerwonym od krzyku,
podpity kupiec z uporczywÄ
czkawkÄ
,
dama zirytowana ze wszystkich tutaj powodów,
ponadto chÅopiec z trÄ
bkÄ
,
duży zapchlony pies
oraz papuga w klatce.
Â
I jeszcze ktoÅ, dla kogo wÅaÅnie wsiadÅam,
ledwie widoczny wÅród cudzych toboÅków,
ale jestâi nazywa siÄ Juliusz SÅowacki.
Â
Nie wydaje siÄ zbyt skory do rozmowy.
Czyta list, który wyjÄ
Å z pomiÄtej koperty,
list pewnie wiele razy już czytany,
bo kartki kruszÄ
siÄ trochÄ po brzegach.
Kiedy z kartek wypada zasuszony fioÅek
ach! wzdychamy oboje i Åapiemy go w locie.
Â
To chyba dobry moment, żeby mu powiedzieÄ
to, co od dawna ukÅadaÅam w myÅlach.
Przepraszam Pana, ale to pilne i ważne.
Przybywam tu z PrzyszÅoÅci i wiem, jak tam jest.
Dla wierszy PaÅskich zawsze i czuÅoÅÄ, i podziw,
a Panuâkrólom równy pobyt na Wawelu.
IN A MAIL COACH
My imagination sentenced me to this journey.
Boxes and packages get drenched on the mail coach roof.
Inside crush, hubbub, stuffiness.
There's a stout sweaty hausfrau,
a hunter swathed in pipe smoke with a dead hare,
l'abbe snores, a demijohn of wine clasped in his arms,
a nursemaid holds an infant red from bawling,
a tipsy merchant with relentless hiccups,
a lady irritated for all the reasons above,
furthermore a boy with a trumpet,
a large fleabitten dog,
and a caged parrot.
Â
And also the person I got on for,
almost invisible amid the others' bundles,
but he's there, and he's called Juliusz'SÅowacki. *
Â
He's clearly none too eager for a chat.
He draws a letter from a crumpled envelope,
it's doubtless been read many times before,
since the pages fray along the edges.
When a dried violet drops from the sheets
ah! we both sigh and seize it in flight.
Â
Perhaps it's a good time to tell him
what I've planned long ago in my thoughts.
Excuse me, sir, but it's urgent and important.
I've come from the Future and I know how it turns out.
Your poems are loved and admired
and you lie with kings in Wawel Castle.
Â
Niestety, wyobraźnia nie ma takiej mocy,
żeby mógÅ mnie usÅyszeÄ czy bodaj zobaczyÄ.
Nie czuje nawet, że pociÄ
gam Go za rÄkaw.
Spokojnie wkÅada fioÅek miÄdzy kartki,
a kartki do koperty, potem do kuferka,
patrzy przez chwilÄ przez zaÅzawione okienko,
w koÅcu wstaje, zapina pÅaszcz, przemyka siÄ do drzwi
i cóżâwysiada na najbliższej stacji.
Â
Jeszcze przez