Here Read Online Free Page A

Here
Book: Here Read Online Free
Author: Wisława Szymborska
Pages:
Go to
się
w miłosnym pożądaniu do—
zanim zadzwoni budzik.
    Â 
Co na to wszystko autorzy senników,
badacze onirycznych symboli i wróżb,
lekarze z kozetkami do psychoanaliz—
jeśli coś im się zgadza,
to tylko przypadkiem
i z tej tylko przyczyny,
że w naszych śnieniach,
w ich cieniach i lśnieniach,
w ich zatrzęsieniach, niedoprzewidzeniach,
w ich odniechceniach i rozprzestrzenieniach
czasem nawet uchwytny sens
trafić się może.
    Â 
we wax eloquent in unknown tongues,
talking not with just anyone, but with the dead.
    Â 
And as a bonus, despite our own freedom,
the choices of our heart, our tastes,
we're swept away
by amorous yearnings for—
and the alarm clock rings.
    Â 
So what can they tell us, the writers of dreambooks,
the scholars of oneiric signs and omens,
the doctors with couches for analyses—
if anything fits,
it's accidental,
and for one reason only,
that in our dreamings,
in their shadowings and gleamings,
in their multiplings, inconceivablings,
in their haphazardings and widescatterings
at times even a clear-cut meaning
may slip through.

W DYLIŻANSIE
Wyobraźnia kazała mi odbyć tę podróż.
Na dachu dyliżansu mokną pudła i paczki.
W środku ścisk, hałas, zaduch.
Jest gospodyni gruba i spocona,
myśliwy w dymach fajki i z martwym zającem,
l'abbe chrapiący z gąsiorkiem wina w objęciach,
piastunka z niemowlęciem czerwonym od krzyku,
podpity kupiec z uporczywą czkawką,
dama zirytowana ze wszystkich tutaj powodów,
ponadto chłopiec z trąbką,
duży zapchlony pies
oraz papuga w klatce.
    Â 
I jeszcze ktoś, dla kogo właśnie wsiadłam,
ledwie widoczny wśród cudzych tobołków,
ale jest—i nazywa się Juliusz Słowacki.
    Â 
Nie wydaje się zbyt skory do rozmowy.
Czyta list, który wyjął z pomiętej koperty,
list pewnie wiele razy już czytany,
bo kartki kruszą się trochę po brzegach.
Kiedy z kartek wypada zasuszony fiołek
ach! wzdychamy oboje i łapiemy go w locie.
    Â 
To chyba dobry moment, żeby mu powiedzieć
to, co od dawna układałam w myślach.
Przepraszam Pana, ale to pilne i ważne.
Przybywam tu z Przyszłości i wiem, jak tam jest.
Dla wierszy Pańskich zawsze i czułość, i podziw,
a Panu—królom równy pobyt na Wawelu.

IN A MAIL COACH
My imagination sentenced me to this journey.
Boxes and packages get drenched on the mail coach roof.
Inside crush, hubbub, stuffiness.
There's a stout sweaty hausfrau,
a hunter swathed in pipe smoke with a dead hare,
l'abbe snores, a demijohn of wine clasped in his arms,
a nursemaid holds an infant red from bawling,
a tipsy merchant with relentless hiccups,
a lady irritated for all the reasons above,
furthermore a boy with a trumpet,
a large fleabitten dog,
and a caged parrot.
    Â 
And also the person I got on for,
almost invisible amid the others' bundles,
but he's there, and he's called Juliusz'Słowacki. *
    Â 
He's clearly none too eager for a chat.
He draws a letter from a crumpled envelope,
it's doubtless been read many times before,
since the pages fray along the edges.
When a dried violet drops from the sheets
ah! we both sigh and seize it in flight.
    Â 
Perhaps it's a good time to tell him
what I've planned long ago in my thoughts.
Excuse me, sir, but it's urgent and important.
I've come from the Future and I know how it turns out.
Your poems are loved and admired
and you lie with kings in Wawel Castle.
    Â 
Niestety, wyobraźnia nie ma takiej mocy,
żeby mógł mnie usłyszeć czy bodaj zobaczyć.
Nie czuje nawet, że pociągam Go za rękaw.
Spokojnie wkłada fiołek między kartki,
a kartki do koperty, potem do kuferka,
patrzy przez chwilę przez załzawione okienko,
w końcu wstaje, zapina płaszcz, przemyka się do drzwi
i cóż—wysiada na najbliższej stacji.
    Â 
Jeszcze przez
Go to

Readers choose